Monika Rakowska, Przyjaźń zapisana w
długopisie
Ostatnio, gdy odrabiałam lekcje,
znalazłam w piórniku mój stary, różowy długopis z czarnym
wkładem. Przypomniało mi się, jak na jednej z lekcji polskiego
mieliśmy opisać w kilku zdaniach jakiś wybrany przedmiot, który
leżał na ławce. I opisałam właśnie ten długopis. Uśmiechnęłam
się na samą myśl, jak to zadanie wydawało mi się
wtedy absurdalne, a zarazem śmieszne. Opisywaliśmy każdy,
nawet najmniejszy drobiazg, każde przebarwienie, rysę. Zaczęłam
więc go oglądać.
Mój długopis miał zakorektorowany
uchwyt. Korektorem, który należał do Ali, mojej koleżanki ze
szkolnej ławy. Pamiętam, jak kiedyś na lekcji fizyki napisałam
jej ołówkiem na zeszycie Alicja + Marcin = <3 i strasznie się
zdenerwowała. Właśnie wtedy zakorektorowywała mi różne rzeczy z
piórnika w ramach zemsty. Zeskrobywałam to potem, ale z tego
długopisu nie chciało zejść i zostało do dziś.
Znalazłam na nim też głęboką rysę
zrobioną cyrklem. To pamiątka po lekcji matematyki oczywiście.
Uczyliśmy się wtedy rysować trójkąty równoboczne, koła, okręgi.
Pani kazała nam rysować je za pomocą ołówków i cyrkli. Ala dla
żartów chciała podmienić mi ołówek na długopis, ponieważ
używałam ołówka, z którego wysuwa się rysik, wyglądał on
identycznie jak długopis! Jednak w porę się zorientowałam i
zwycięsko, chociaż trochę za głośno, krzyknęłam: „Ha!
Wiedziałam, że to nie jest ołówek!” Wtedy Ala, która była bardzo
skupiona, przestraszyła się i aż podskoczyła. Na moje
nieszczęście miała w ręku cyrkiel i o mało co by mnie
skaleczyła. Obronił mnie wtedy mój długopis, który trzymałam w
dłoni.
Następnego dnia dostałam od niej
niebieską nakładkę na długopis, aby zakryć to oraz żeby lepiej
się go trzymało w dłoni. Było to bardzo miłe i przekładam to
zawsze na każdy nowy długopis, jakim pisałam. Oprócz tego
rysowałyśmy na nim też gwiazdki czarnym niezmazywanym markerem,
kwiatki i serduszka. Ulepszałyśmy go prawie na każdej lekcji
geografii. Nim też pisałam mój pierwszy sprawdzian z tego
przedmiotu, z którego dostałam 1 oraz jego poprawę na 5. Nigdy
nie przepadałam zbytnio za tym przedmiotem. Ale niewątpliwie mój
długopis bardzo lubił te lekcje, bo zawsze był na nich
ulepszany. Podobnie jak na biologii czy WOS-ie.
Przypomniało mi się też jak pewnego razu na godzinie
wychowawczej grałam z Alą w hokeja. Bramki to były ustawione
kleje, krążkiem była moja czarna gumka do mazania, a kijkami do
hokeja były właśnie nasze długopisy. Skromnie powiem, że
oczywiście wygrałam z Alcią, ale nie było tak łatwo. Walka była
zacięta i pozostawiła po sobie oczywiście ślad na moim
długopisie. Zdarły się trzy gwiazdki i pół kwiatka, ale
było warto.
Myślę, że każde wspomnienia ze szkolnej
ławki z Alą pozostawiło po sobie mały ślad na tym
długopisie. Wspaniale do tych wspomnień wracać po czasie.
Przypominać sobie te chwile spędzone z przyjaciółmi. Niby zwykły
długopis, pozornie zniszczony i nieestetyczny, ale kryje w sobie
wielkie i małe historie. Wielkie i małe zwycięstwa, wzloty,
upadki, nawet bohaterskie czyny, ratujące nieraz czyjąś skórę.
Dał mi on wiele do myślenia. Przypomniał mi, jak dzięki
przyjaźni moje życie nabiera barw. Nie pozwala mi się nudzić i
wciąż zaskakuje, a to wszystko dzięki jednej osobie, która
zawsze ze mną jest. Dziękuję. Jak to napisał Aleksander Milne w
książce pt.”Kubuś Puchatek”: „Przyjacielu, jeśli będzie ci dane
żyć sto lat, to ja chciałbym żyć sto lat minus jeden dzień, abym
nie musiał żyć ani jednego dnia bez ciebie.”