Planeta Szkoła Mrocza
 


Malwina Helbig

Bardzo smutne Boże Narodzenie 

W końcu nadszedł ten oczekiwany dzień, mianowicie Boże Narodzenie. Tygodniami cała nasza rodzina przygotowywała się do świąt.
  Jedną z naszych rodzinnych tradycji jest coroczny zjazd na okres świąteczny. Każdy przywozi że sobą jedną czy też kilka potraw i zazwyczaj wychodzi więcej niż dwanaście tych potraw. Wszystkie są wyborne, jednakże najbardziej polecaną przez dziadków jest barszcz czerwony, z kolei dla nas są to pierogi. Jak wiadomo barszcz czerwony oraz pierogi są to tradycyjne potrawy wschodnioeuropejskie, a najlepiej przyrządzone są poprzez naszą ukochaną babcię Barbarę. Tak naprawdę mamy rodzinę rozsypaną  po całej Polsce, przez co niektórzy nie mogą dotrzeć na czas. Nie ma mowy, abyśmy nie dyskutowali na temat dzieciństwa i historii rodzinnej, w tym czasie przypominają się miłe chwile. Poprzez zjazd rodzinny relacje pomiędzy nami polepszają się, a o kłótniach zapominamy. W wigilijny dzień wszystkie dzieci, małe czy duże, wspólnie ubierają choinkę. Co roku każdy z nas robi papierowy łańcuch, a następnie wszystko łączymy i rozwieszamy go po całym domu. W ubiegłym roku moja siostra Julia wraz z moją pomocą, ulepiliśmy wielkiego bałwana, a dzieci, zerkające zza okien, dołączyły do nas i całą gromadą postanowiliśmy nazwać bałwana Leosiem. Jak wiadomo, w przedziale ostatnich kilku lat nie mamy srogich zim - na drugi dzień Leoś roztopił się, z tego powodu było nam bardzo przykro.
  W tym roku jednakże zima zapowiadała się nieco inna, mianowicie sroga. Tak jak przypuszczałem, opady śniegu sięgały ponad pas jeszcze przed Wigilią, gdy chodziliśmy do szkoły. Temperatura mierzyła minus dwanaście stopni Celsjusza, wiatr huczał, a śnieg jak szalony prószył z nieba bezustannie przez całe trzy dni. W tym czasie obowiązał zaraz chodzenia do szkoły, gdyż nie był na to warunków, z kolei duża liczba uczniów była z tego powodu szczęśliwa. 
 Nadszedł już wieczór i godzina kolacji wigilijnej. Była miła atmosfera, złożyliśmy sobie życzenia, dzieląc się opłatkiem. Po kolacji oczywiście nadszedł czas na prezenty upragnione  przez dzieci. Każdy z nas dostał coś wspaniałego, jednakże najwspanialsza jest pamięć o innych. Wszyscy cieszyli się z prezentów oprócz jednej osoby, mianowicie mojej siostry Julii. Julia była niezadowolona z prezentu i nikt nie zauważył, że  nie ma jej w domu. Ale moja mama zauważyła, że nie ma Julii:
- Wszędzie Julii szukałam, nie mam zielonego pojęcia, gdzie to dziecię się podziało...
- Spokojnie, może być u sąsiadki Jadwigi - odpowiedział tata.
Po tej myśli mama poszła do Jadwigi, nie było problemu, gdyż mieszkaliśmy w bloku i mieszkała naprzeciwko nas. Niestety, tam też jej nie było, a czas pędził. Zakłopotana mama nie miała pojęcia, gdzie ją szukać, jednakże przeszła jej przez myśl, iż może być na dworzu. Pomimo zakazu zdeterminowana mama poszła szukać Julii wraz z pozostałą rodziną. Bardzo dziwną rzeczą było to, że kurtka Julii wisiała na wieszaku, a butów nie było. Podczas poszukiwań chcieliśmy sugerować się śladami, jednak śnieg tak padał, że już ich nie było.
  Minęły już dwie kolejne godziny, a Julii dalej nie ma... Rozpaczona mama nie widziała, w którą stronę się kierować. Przechodząc obok placu, gdzie rok temu lepiłem Leosia, przypomniałem sobie tamtą historię. Ku mojemu zdziwieniu moim oczom ukazał się bałwan. Stał pod lampą, więc widziałem jego kontur, lecz był on bardzo dziwny. Stanąłem i wpatrywałem się w niego.
  Z czystej ciekawości zacząłem biec, byłem już naprawdę blisko celu. Gdy dobiegłem, nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdyż obok bałwana siedziała skulona oraz zasypana śniegiem Julia. Nie wiedziałem co począć, więc zawołałem mamę
- Mamo, znalazłem Julię, tutaj szybko!
- Już biegnę synu!...
Za mamą biegli również pozostali.
 Pogrążona w smutku mama przytuliła zimną Julię. To był ogromny szok, gdyż mama mówiła do Julii, lecz ona nic nie odpowiadała oraz nie oddychała. Tata nie wiedział co zrobić, więc zadzwonił po pogotowie. Niestety, było bardzo zimno, a Julia nie była ubrana odpowiednio do pogody, zamarzła na śmierć. 
  Nie mogę uświadomić sobie tego, że mojej siostry nie ma wraz z nami. Bez wątpienia mogę przyznać, że był to ogromny cios  dla nas wszystkich oraz był to najgorszy dzień w moim życiu.  Czuję ogromną pustkę.