W końcu nadszedł ten
oczekiwany dzień, mianowicie Boże Narodzenie. Tygodniami cała nasza
rodzina przygotowywała się do świąt.
Jedną z naszych rodzinnych tradycji jest coroczny zjazd na
okres świąteczny. Każdy przywozi że sobą jedną czy też kilka potraw
i zazwyczaj wychodzi więcej niż dwanaście tych potraw. Wszystkie są
wyborne, jednakże najbardziej polecaną przez dziadków jest barszcz
czerwony, z kolei dla nas są to pierogi. Jak wiadomo barszcz
czerwony oraz pierogi są to tradycyjne potrawy wschodnioeuropejskie,
a najlepiej przyrządzone są poprzez naszą ukochaną babcię Barbarę.
Tak naprawdę mamy rodzinę rozsypaną po całej Polsce, przez co
niektórzy nie mogą dotrzeć na czas. Nie ma mowy, abyśmy nie
dyskutowali na temat dzieciństwa i historii rodzinnej, w tym czasie
przypominają się miłe chwile. Poprzez zjazd rodzinny relacje
pomiędzy nami polepszają się, a o kłótniach zapominamy. W wigilijny
dzień wszystkie dzieci, małe czy duże, wspólnie ubierają choinkę. Co
roku każdy z nas robi papierowy łańcuch, a następnie wszystko
łączymy i rozwieszamy go po całym domu. W ubiegłym roku moja siostra
Julia wraz z moją pomocą, ulepiliśmy wielkiego bałwana, a dzieci,
zerkające zza okien, dołączyły do nas i całą gromadą postanowiliśmy
nazwać bałwana Leosiem. Jak wiadomo, w przedziale ostatnich kilku
lat nie mamy srogich zim - na drugi dzień Leoś roztopił się, z tego
powodu było nam bardzo przykro.
W tym roku jednakże zima zapowiadała się nieco inna,
mianowicie sroga. Tak jak przypuszczałem, opady śniegu sięgały ponad
pas jeszcze przed Wigilią, gdy chodziliśmy do szkoły. Temperatura
mierzyła minus dwanaście stopni Celsjusza, wiatr huczał, a śnieg jak
szalony prószył z nieba bezustannie przez całe trzy dni. W tym
czasie obowiązał zaraz chodzenia do szkoły, gdyż nie był na to
warunków, z kolei duża liczba uczniów była z tego powodu
szczęśliwa.
Nadszedł już wieczór i godzina kolacji wigilijnej. Była miła
atmosfera, złożyliśmy sobie życzenia, dzieląc się opłatkiem. Po
kolacji oczywiście nadszedł czas na prezenty upragnione przez
dzieci. Każdy z nas dostał coś wspaniałego, jednakże najwspanialsza
jest pamięć o innych. Wszyscy cieszyli się z prezentów oprócz jednej
osoby, mianowicie mojej siostry Julii. Julia była niezadowolona z
prezentu i nikt nie zauważył, że nie ma jej w domu. Ale moja
mama zauważyła, że nie ma Julii:
- Wszędzie Julii szukałam, nie mam zielonego pojęcia, gdzie to
dziecię się podziało...
- Spokojnie, może być u sąsiadki Jadwigi - odpowiedział tata.
Po tej myśli mama poszła do Jadwigi, nie było problemu, gdyż
mieszkaliśmy w bloku i mieszkała naprzeciwko nas. Niestety, tam też
jej nie było, a czas pędził. Zakłopotana mama nie miała pojęcia,
gdzie ją szukać, jednakże przeszła jej przez myśl, iż może być na
dworzu. Pomimo zakazu zdeterminowana mama poszła szukać Julii wraz z
pozostałą rodziną. Bardzo dziwną rzeczą było to, że kurtka Julii
wisiała na wieszaku, a butów nie było. Podczas poszukiwań chcieliśmy
sugerować się śladami, jednak śnieg tak padał, że już ich nie było.
Minęły już dwie kolejne godziny, a Julii dalej nie ma...
Rozpaczona mama nie widziała, w którą stronę się kierować.
Przechodząc obok placu, gdzie rok temu lepiłem Leosia, przypomniałem
sobie tamtą historię. Ku mojemu zdziwieniu moim oczom ukazał się
bałwan. Stał pod lampą, więc widziałem jego kontur, lecz był on
bardzo dziwny. Stanąłem i wpatrywałem się w niego.
Z czystej ciekawości zacząłem biec, byłem już naprawdę blisko
celu. Gdy dobiegłem, nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdyż obok
bałwana siedziała skulona oraz zasypana śniegiem Julia. Nie
wiedziałem co począć, więc zawołałem mamę
- Mamo, znalazłem Julię, tutaj szybko!
- Już biegnę synu!...
Za mamą biegli również pozostali.
Pogrążona w smutku mama przytuliła zimną Julię. To był ogromny
szok, gdyż mama mówiła do Julii, lecz ona nic nie odpowiadała oraz
nie oddychała. Tata nie wiedział co zrobić, więc zadzwonił po
pogotowie. Niestety, było bardzo zimno, a Julia nie była ubrana
odpowiednio do pogody, zamarzła na śmierć.
Nie mogę uświadomić sobie tego, że mojej siostry nie ma wraz
z nami. Bez wątpienia mogę przyznać, że był to ogromny cios
dla nas wszystkich oraz był to najgorszy dzień w moim życiu.
Czuję ogromną pustkę.