Pewnie każdy z was zna baśnie Andersena, braci Grimm i tak
dalej, ta opowieść jest zupełnie inna...
Znani pisarze zaczęliby baśń czy opowiadanie w niestandardowy sposób,
a ja rozpocznę ją tak jak zawsze, czyli...
Dawno, dawno temu w hiszpańskiej wiosce zwanej Amistad Para Siempre,
czyli tłumaczone z języka hiszpańskiego Przyjaźń, na zawsze mieszkali
ludzie, którzy rzec by się mogło - muchy by nawet nie skrzywdzili. W
tamtej wiosce ludzie prowadzili „normalny” tryb życia, jednak nie
wszystko było tak, jak my byśmy myśleli. Otóż wioska była zaczarowana.
Tak, dobrze słyszycie, ZACZAROWANA.
Zwierzęta były całkowicie inne niż te, które my widzimy na co dzień.
Motyle przypominały latające hipopotamy, a węże były podobne do małp.
Kwiaty miały twarze i mogły ze wszystkimi rozmawiać. Budynki miały
skrzydła, koła i drzwi, które nigdzie nie prowadziły. Mieszkańcy
zaczarowanej wioski posiadali magiczne moce. To jednak nie było
wszystko...
Pewnego poranka straszliwy smok Teotyliusz, który jak co wiosnę
straszył mieszkańców, stał się jeszcze silniejszy niż wcześniej.
Dotychczas Hiszpanie radzili sobie ze smokiem za pomocą swoich mocy,
ale tym razem nie było to takie proste. Smok był na tyle straszny, że
wszyscy ludzie prócz małej dziewczynki Estery zdążyli uciec z
wioski. Kiedy stanęła oko w oko z potworem, on zobaczył w jej
oczach coś, czego w innych ludziach nie potrafił dostrzec. Była to
miłość do drugiego człowieka i szczęście z życia. Postanowił nie
krzywdzić dziewczynki. W tamtej chwili stało się coś
niewiarygodnego. Teotyliusz z wielkiego potwora zmienił się w
małego, przyjaznego smoczka, zaprzyjaźnił się z malutką Esterą i już
do końca życia byli przyjaciółmi. Od tamtej pory żaden potwór nie
straszył wioski.
Kto wie, może ktoś przewidział, co się stanie i z tego powodu
postanowił nazwać wioskę Amistad Para Siempre. W świecie magii nigdy
nic nie wiadomo, ale nikt nie mówił, że to nie musi być prawda...
Kilkanaście lat później mała Estera wyrosła na piękną kobietę i
została wybrana na królową Hiszpanii, a ludzie zmienili jej rodzinną
wioskę w piękne miasto. W Amisted Para Siempre nie brakowało ani
mieszkańców, ani turystów.
Może to miasteczko nadal jest gdzieś na mapach świata? Tego raczej się
nie dowiemy.
Wiem jednak na pewno, że morał z tej historii płynie taki, że nawet
małe dziecko, mające w sobie miłość do rówieśników, potrafi sprawić,
że jego wspaniałe postępowanie i czyny pamięta potem cały świat.