Było
niedzielne popołudnie. Wraz z rodzicami spacerowałam w cieniu
rozłożystych kasztanów i pachnących lip. Ich woń karmiła moje zmysły,
pobudzając wyobraźnię. Wydawało mi się, że przeniosłam się w czasie do
XVI wieku, kiedy moje wojewódzkie miasto słynęło w całej
Rzeczpospolitej.
-Gdzie tym razem powędrowałaś?- zapytała mama, widząc me zamyślenie.
-Wyobrażam sobie, że wędruję tu w długiej sukni z dokładnie
dopasowanym gorsetem. Moją szyję zdobią połyskujące klejnoty, które
przyciągają uwagę przechodniów. Włosy mam upięte w wspaniały kok, a z
boku płyną delikatne loczki. Nad głową trzymam jasny parasol, który
chroni moją twarz przed promieniam słonecznymi - wyjaśniam.
Przed
moimi oczyma zarysowują się rozrzucone chaotycznie domy, jakby przed
laty nie było architektów, którzy dokładnie ucisną szereg mieszkań na
niewielkiej powierzchni, betonując każdy centymetr, a może zapomnieli
o tym skrawku. Dzięki temu dziś Wyspę Młyńska możemy uznać za skrawek
nieba, oazę szczęścia, na której oderwiemy się od wybrukowanej
rzeczywistości i polecimy w dalekie przestworza. Dawne młyny, magazyny
zbożowe, kaszarnie, spichrze, tworzą niezwykły historyczny krajobraz
przemysłowy. Wśród tego wszystkiego wspaniała mennica na wodzie.
-Co robiono w tym budynku?- zagadnęłam.
-To słynna Mennica Bydgoska, która obok krakowskiej dostarczała monet
dla całej Rzeczpospolitej. Fabryka stała się prawdziwym wyróżnikiem
naszego miasta za króla Zygmunta III Wazy- wyjaśniła mama.
Poczułam się dumna. wyprostowałam kręgosłup, podniosłam głowę i
nadęłam policzki. Moje miasto wojewódzkie napełniało kieszenie
obywateli całego kraju.
Nagle
wyobraziłam sobie, że pracuję w mennicy. Wykonuję dzienny limit monet,
a gdy starcza mi czasu, dorabiam nadprogramowe pieniądze. Wszyscy o
tym wiedzą i pozwalają mi na taką grę, gdyż cel wart jest świeczki. Po
pracy wędruję ulicami Bydgoszczy, by wspomagać potrzebujących. Wkładam
monety w wyciągnięte ręce żebraków, którzy godzinami klęczą na
betonowej powierzchni i błagalnym wzrokiem patrzą na przechodniów
biegających w różnych kierunkach. Niektórzy z nich nawet nie
dostrzegają niczego, co znajduje się poniżej czubka ich nosa. Pukam
też do drzwi za którymi słyszę płacz dzieci. Często doskwierająca
biedz powoduje kłótnie, nieszczęścia rodzin. Za wręczoną monetę kupią
chleb u miejscowego piekarza, załatają dziurę w ścianie, ogrzeją dom w
chłodne dni.