Marcelina
Jeszke
Przygoda Ajsze
Dawno, dawno temu, na skraju lasu, nad morzem
była nieduża wioska. Okolica była piękna. Wzdłuż dróżki prowadzącej
przez wioskę rosły smukłe, ale niewysokie drzewa pomarańczowe.
Wiosną, kiedy zakwitały, nad całą okolicą unosił się słodki zapach.
Wszędzie było słychać śpiew ptaków, a nocą ciche szmery - to szopy
pracze wychodziły na łowy. Wieś była biedna. Większość jej
mieszkańców to starsi ludzie, ponieważ młodsi albo z przymusu, albo
z własnej woli przenieśli się na dwór władcy i u niego szukali
lepszego i pewnie bogatszego życia. Zostali tylko Ci, którzy cenili
sobie wolność i niezależność. Ludzie ciężko pracowali, aby jakoś
przeżyć. Uprawiali mało żyzną ziemię, hodowali zwierzęta, łowili
ryby, których na szczęście nie brakowało w pobliskim morzu. Nie
inaczej żyła rodzina, w której wychowywała się mała Ajsze. Pomagała
rodzicom w codziennych pracach jak tylko mogła i umiała. Była bardzo
grzeczna i uczynna. Bardzo kochała mamę i tatę.
Nie było wtedy telefonów, telewizji ani nawet elektryczności. Ajsze
nie miała przyjaciół w swoim wieku. Wszystko dlatego, że była
jedynym dzieckiem w całej wsi. Nie miała towarzystwa do gier i
zabaw. Miała za to jedną rzecz, którą uwielbiała.
Ajsze kochała słuchać śpiewu syren. Co wieczór
biegła nad brzeg morza, siadała na skale i słuchała, słuchała i…
słuchała. Nigdy ich nie widziała, bo syreny nikomu się nie ukazywały
– to przynosiło podobno nieszczęście- tak mówiły baby ze wsi.
- Kto choć raz zobaczy syrenę, będzie nieszczęśliwy do końca swoich
dni - mówiły.
Pewnego dnia Ajsze, jak zawsze, usiadła nad
brzegiem morza, ale śpiew syren był inny niż zwykle.
Usłyszała smutny, rzewny syreni jęk.
Dziewczynka przeraziła się tym, co dotarło do jej uszu.
Co to jest!? Coś się chyba musiało stać? – pomyślała.
Nagle z wody wyskoczyła syrena. Ajsze przerażona, zamknęła oczy i
zaczęła uciekać na oślep, bo wiedziała, jak może skończyć się to
spotkanie. Cały czas pamiętała o tym, co mówiły wiejskie staruchy.
Jednak syrena zawołała smutnym głosem.
- Nie uciekaj, droga Ajsze! Nie bój się. Jesteś naszą jedyną
nadzieją!
To wołanie było silniejsze niż strach. Dziewczynka zawróciła i po
chwili wiedziała wszystko.
Syrena opowiedziała o strasznym potworze, który więzi ją i jej
siostry w głębinach morza. Niedługo zabraknie także ryb w morzu -
powiedziała.
-Tylko Ty możesz nam pomóc.
- Ale jak? Jestem przecież taka mała – zasmuciła się Ajsze.
Nie wiem, ale idź do domu i zaczekaj na jakiś znak - powiedziała
syrena i szybko zniknęła w głębinach.
Ajsze chciała jeszcze o coś zapytać, ale syrenki już nie było.
Pozostały tylko koła na wodzie.
Gdy Ajsze kładła się spać, nie wiadomo skąd
usłyszała jakiś dziwny głos mówiący do niej :
- Jutro z samego rana, gdy potwór będzie jeszcze w jaskini ,
przejdziesz przez magiczny most, który zobaczysz tylko Ty i
dojdziesz na wyspę, na której jest ta jaskinia. Jest jednak pewien
warunek - gdy wejdziesz na most, nie możesz się za siebie obejrzeć,
choćby nie wiem co się działo. Za każdym razem, gdy obejrzysz się za
siebie, jeden szczebelek mostu odpadnie i powstanie dziura. Musisz
bardzo uważać i wierzyć w siebie. Na pewno ci się uda. Syreny też na
Ciebie liczą. Nie zawiedź ich!
- Ale co z potworem? Jest dla mnie za silny i jest bardzo straszny!
Nie wiem, czy dam radę!?
- Gdy przejdziesz most, dojdziesz do jaskini, wejdziesz do niej, tam
zobaczysz jamę potwora i ją zamkniesz. Kamień przy jamie jest
ciężki, więc daję Ci moc, dzięki której dasz radę go przesunąć.
- Dobrze – odpowiedziała dziewczynka.
- Zaklęcie brzmi: „Moje małe rączki, raz, dwa, trzy, pomóżcie mi
zamknąć te drzwi.”
Następnego dnia, zanim słońce wzeszło, a wszyscy jeszcze spali,
Ajsze wyruszyła. Za bardzo nie wiedziała, w którym kierunku ma iść,
bo tego tajemniczy głos nie powiedział, ale nogi same niosły tę
drobną istotkę, która miała uratować nie tylko syreny, ale całą
wieś. Przecież potwór mógł w każdej chwili wyjść z morza i zacząć
grasować po lądzie, i niszczyć wszystko dookoła. Tego na pewno Ajsze
nie chciała. Za bardzo kochała ludzi i świat.
Zobaczyła most, po którym dotarła na miejsce. Doszła do
jaskini i stanęła przy wejściu do jamy, skąd dochodziły straszne
odgłosy chrapiącego potwora.
Z sercem bijącym tak mocno, że o mało się nie urwało, trzęsącym się
ze strachu głosem wypowiedziała zaklęcie – „Moje małe rączki… raz…
dwa… trzy…”, i z łatwością, jakby zasłaniała delikatną,
jedwabną i lekką zasłonę, zamknęła wejście do jamy.
- Nareszcie! Już po wszystkim – szepnęła cicho do siebie mała
wybawczyni. Pora wracać do domu.
Raz na zawsze okolica pozbyła się niedobrego i strasznego
potwora.
Niestety, gdy Ajsze przechodziła przez most, jeden raz obejrzała się
za się za siebie i w moście powstała dziura. Jednak sprytna
dziewczynka przeskoczyła dziurę i bezpiecznie wróciła do domu.
Wieczorem jak zwykle pobiegła w swoje ulubione miejsce i jak
dawniej wsłuchiwała się w wesołe śpiewy syren.
Syreny odwdzięczyły się jej nie tylko pięknym śpiewem. Z samego dna
morza wyciągnęły skrzynię pełną złotych monet i podarowały ją swojej
wybawicielce. A że Ajsze była bardzo dobrą osobą, wszystko rozdała w
swojej wsi. Dzięki temu ani rodzina Ajsze, ani żadna inna
rodzina już nigdy nie była biedna i nie czuła głodu.
Mała Ajsze dorastała, codziennie wsłuchując się w śpiew syren.
Czekała na swojego księcia. Być może zjawi się kiedyś, ożeni się z
nią, i wspólnie wybudują pałac nad brzegiem morza, na skraju lasu,
wśród słodko pachnących drzew pomarańczy.