Amelia
Kont
„Magiczne zwierzątko”
Opowiem wam historię o
pewnym niezwykłym zwierzątku, znalezionym przez
dziewczynkę. Klara, bo tak miała na imię dziewczynka, mieszkała
w małym miasteczku, które nazywało się Wichrowe Wzgórze. Bardzo
lubiła swoją miejscowość, bo od urodzenia tu mieszkała, chodziła
do tutejszej szkoły i miała wielu przyjaciół. Miała młodszą
siostrę Oliwię i starszego brata Alexa mieszkającego w
Kopenhadze, tam studiuje. Kilka razy do roku lecą do niego w
odwiedziny, ale i tak to on odwiedza ich częściej. Przywozi
różne zagraniczne słodycze i wspaniałe prezenty.
Pewnego słonecznego, niedzielnego popołudnia Klarze
i Oliwce bardzo się nudziło i postanowiły, że pójdą po ich
koleżankę Lenę. Potem razem pojadą gdzieś rowerami. Wzięły dwa
plecaki, do jednego schowały przekąski, a do drugiego schłodzone
napoje, i wyruszyły na spotkanie z koleżanką. Drzwi w domu Leny
otworzyła Pani Monika i przywitała je serdecznie.
- Dzień dobry - przywitała się Oliwia i zapytała:
- Czy Lena mogłaby pójść z nami na rowery?
- Dziewczynki, przykro mi, ale Lena jest chora – odparła
mama.
- To proszę ją od nas pozdrowić - wtrąciła Klara.
- Dobrze, pozdrowię - oznajmiła z uśmiechem pani Monika.
- Do widzenia - powiedziały dziewczynki.
- Do widzenia dziewczynki - pożegnała się mama Leny.
Siostry wyruszyły na przejażdżkę same. Kiedy były
już w połowie drogi, bo tak sądziła Klara, wjechały do
lasu. Droga była kręta, więc musiały zwolnić. Po chwili Klara
usłyszała w krzakach jakieś szelesty i za bardzo nie wiedziała,
co się tam kryje. Jako starsza siostra wiedziała, że musi być
odważniejsza i zobaczyć, co ukryło się w tych krzakach.
Niepewnie i powoli odsłoniła ręką zarośla, na wszelki wypadek
przymknęła oczy, żeby się nie przestraszyć. Po chwili, gdy
otworzyła oczy, ujrzała malutkiego, zupełnie bezbronnego
stworka. Wyglądał niezwykle. Miał: mięciutkie niebieskie
futerko, ogromne uszy, lekko odstający nosek, zielone oczy i
malutkie łapki.
Postanowiły, że zabiorą go do plecaka i pokażą go swojej
mamie, ponieważ była ona weterynarzem. Dziewczynki bez
wahania ruszyły w drogę. Postanowiły chwilę się zatrzymać, aby
zobaczyć, jak się miewa Pan Niebieski, bo tak nazwała go młodsza
z sióstr. Okazało się, że Pan Niebieski zrobił sobie malutką
drzemkę.
- Spójrz, jaki on słodki - powiedziała Klara.
- Zgadzam się z tobą - odrzekła Oliwia.
Siostry wsiadły na rowery i ruszyły w stronę
domu, który był już niedaleko. Gdy dziewczyny w końcu dojechały
do domu, odstawiły rowery do garażu. Pomału udały się w stronę
domu tak, aby nie obudzić Pana Niebieskiego. Delikatnie
otworzyły drzwi wejściowe i jak najciszej zawołały mamę.
- Hej mamo - powiedziała szeptem Oliwka.
- Czemu szepczesz? - zapytała mama.
- Mamy w plecaku małe zwierzątko - oznajmiła Klara.
- Jak to? - zdziwiła się mama.
- Nie wierzysz, to sama zobacz - odpowiedziała Oliwka.
Klara otworzyła plecak, aby pokazać mamie małe, słodkie
zwierzątko. Mama była bardzo zdziwiona, ale podjęła się zadania
i wraz z siostrami wsiadła do samochodu i wyruszyły do kliniki
weterynaryjnej. Gdy w końcu dojechały, Pan Niebieski
zdążył się obudzić. Miał takie zaspane oczy, że nie bardzo
wiedział, co się z nim dzieje. Kiedy Klara wyjęła go z plecaka,
mógł się przeciągnąć. Gdy mama otworzyła drzwi gabinetu Pan
Niebieski nieco się przestraszył. Mama położyła go na zimnym
blacie i delikatnie obejrzała. Gdy skończyło się badanie, mama
podeszła do komputera, włączyła go i wyszukała informacji o Panu
Niebieskim. Okazało się, że jest to bardzo rzadki okaz i to
jeszcze niezamieszkały w Polsce. Dziewczynki i mama były nieco
zmartwione, ponieważ wiedziały, że Pan Niebieski długo w Polsce
nie wytrzyma. Mama postanowiła poszukać najbliższych punktów
pomocy zagranicznym zwierzętom. Po długich poszukiwaniach
znalazła punkt niedaleko ich miasta. Zaledwie pół godziny drogi,
ale ten punkt niestety był zamknięty przez parę dni. No cóż,
będziemy musieli go na te parę dni zatrzymać. Dziewczynki po
usłyszeniu tej wiadomości na początku były bardzo
podekscytowane. Lecz po chwili dotarło do nich, że Pan Niebieski
to nie piesek ani kotek i wymaga większej opieki i poczucia
bezpieczeństwa.
Siostry zabrały z kliniki rzeczy potrzebne na te parę
dni. Po czym wyruszyły z mamą i z Panem Niebieskim w drogę
powrotną. Kiedy dotarli do domu, zastali przy drzwiach nieco
zdziwionego tatę.
- Gdzie wy byliście? - zapytał tata.
- Noo w klinice – odpowiedziała mama.
- W niedzielę? - dodał zaskoczony tata.
- Tak, właśnie mamy do ciebie sprawę – oznajmiła Klara.
- Jaką, mam się bać? - powiedział zaskoczony tata.
- Niezupełnie, to sprawa zwierzęca - odparła Oliwia
- Co, zwierzęca? O czym wy mówicie? - rzekł tata.
Dziewczynki nie chciały już ciągnąć tej
rozmowy z tatą i pokazały mu, co mają w plecaku. Tata był tak
zdziwiony, że musiał usiąść.
- I my mamy przez 5 dni opiekować się tym czymś? - zapytał tata.
- No tak, sama to zaproponowałam – dodała kojąco mama.
- Ale przecież nie wiemy, czy to jest bezpieczne - dodał tata.
- No, tego jeszcze do końca nie wiemy - powiedziała Oliwia.
Tata do końca dnia był bardzo zły na nas wszystkie i nawet nie
chciał spróbować pysznych ptysi, które na pocieszenie upiekła
mama.
Pierwszy dzień z Panem Niebieskim minął tak szybko, całe
szczęście, że Pan Niebieski się do nas przyzwyczaił, a o to
baliśmy się najbardziej. Drugiego dnia mama pozwoliła mi nie
pójść do szkoły, bo musiałam iść z nią do kliniki, by Pana
Niebieskiego dokładniej zbadał lekarz właśnie od takich
przypadków. Gdy lekarz tylko wyszedł, Klara powiedziała do mamy:
- Całe szczęście, że Panu Niebieskiemu nic nie jest.
Bardzo się bałam, jakby był chory, trzeba by jechać z nim na
koniec Polski.
- Klaro, czy nakarmiłabyś Pana Niebieskiego? - zapytała
mama.
Kiedy Klara skończyła karmienie z butelki, poszła na
spacer z Panem Niebieskim. W tym czasie, gdy Klara była na
spacerze, Oliwia opowiadała swoim koleżankom, co ją w ten
weekend spotkało. Koleżanki bardzo jej zazdrościły takiej
wspaniałej przygody, bo same chciały taką przeżyć. Gdy Klara
wracała już do domu, Pan Niebieski zaczynał robić się senny,
więc trochę przyspieszyła i w drodze myślała sobie, co będzie,
jak ktoś zabierze Pana Niebieskiego albo co będzie, jak gdzieś
ucieknie i będzie bardzo za nim tęsknić. Jak już wróciła do
domu, spotkała tam swoją mamę siostrę i tatę. Cała historia
skończyła się dla wszystkich szczęśliwie. A Pan Niebieski urósł
na przepięknego samca, który nie miał potrzeby wyjechać do
swojego stada, najwyraźniej było mu dobrze u nas.