Planeta Szkoła Mrocza
 

 
Marianna Wegner
 "Spotkanie ze Świętym Mikołajem"

   Tak, tak,  to już jutro najpiękniejszy dzień w roku, czyli Wigilia! Bardzo się cieszę, bo to najlepszy czas, aby spędzić go z rodziną, może w tym roku uda się nam być razem. W tamtym roku była pierwsza Wigilia bez mojej siostry Igi. Po śmierci mamy ciągle zamyka się ciągle w swoim pokoju, nie chce w ogóle z niego wyjść. Tacie jest też trudno, nie wie, jak jej pomóc. Zapisał ją na terapię, na którą chodzi raz w tygodniu, w poniedziałki. Chodzę razem z nią, ale to i tak jak na razie nic nie pomaga. Dobra, ale mniejsza z tym, mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
 Do domu przyszłam około godziny 18:00, byłam cała obładowana dekoracjami świątecznymi, które zakupiłam w pobliskim sklepie.
-  Cześć, Maja, co ty tam masz??? - powiedział tata.
-  Cześć tato, to dekoracje świąteczne, wiem ... trochę przesadziłam! - odpowiedziałam tacie.
-  No właśnie widzę -  - zaśmiał się tata.
-  Drogi tato, to były bardzo przemyślane zakupy - powiedziałam.
-  Dobra, dobra, idź zanieść je do swojego pokoju i zejdź na kolację.
- Dobrze, zaraz jestem - odpowiedziałam.
Po drodzę do pokoju zawitałam na chwilę do pokoju Igi.
- Cześć Iga, mam coś dla ciebie, takie śliczne kolorowe lampki - powiedziałam.
- Dzięki, a teraz proszę cię, abyś wyszła - odrzekła przygnębiona Iga.
-    Ok, dobrze, już mnie nie mam, dobranoc. - powiedziałam zasmucona.
Z Igą coraz trudniej jest się dogadać. Myślę jednak, że jutrzejszy wigilijny wieczór może coś zmieni w jej nastawieniu.
Po kolacji tata kazał mi pójść spać. Oczywiście zgodziłam się i poszłam do pokoju, ale... kto powiedział, że od razu pójdę spać? Bądźmy szczerzy, kto mógłby zasnąć jeżeli następnego dnia jest najlepsze święto na świecie! A przy okazji jest to jedyny wieczór w roku, kiedy można natknąć się na św. Mikołaja.
- Maja, co mówiłem? Do spania proszę, jutro szkoła - powiedział tata.
-  Tato, trochę ciszej, właśnie przerwałeś mój sen. Ja śpię, nie widać? Dobranoc - powiedziałam.
-  Uhhh, dobranoc - odpowiedział lekko zdenerwowany tata. Oczywiście, tak szybko się nie poddam. Po cichu zeszłam na dół, do garażu. Wykorzystując znalezione tam rzeczy, zaczęłam przygotowywać pewną pułapkę na św. Mikołaja. Kto nie chciałby zobaczyć go we własnej osobie?Ja na pewno skorzystam z takiej okazji.
Pomyślałam że pójdę po Igę, może zaangażuje się w mój projekt. Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
- Hej, Iga, śpisz? - powiedziałam szepcząc.
- Nie, co chcesz? - odpowiedziała Iga.
- Ej, spokojnie! Chodź, coś ci pokażę, może mi pomożesz? - powiedziałam podekscytowana.
- Niech ci będzie, ale w czym? - powiedziała zniecierpliwiona Iga.
- No sama zobaczysz.
Kiedy obie zeszłyśmy na dół do garażu, Igę zamurowało. Zaczęła mi opowiadać, że ta pułapka wygląda tak jak jej sprzed kilki lat. Nie pamiętałam tego, ale to nic dziwnego, ponieważ wtedy jeszcze nie istniałam. Iga jest starsza ode mnie o 5 lat, dzisiaj ja mam 10, a ona 15 lat. Dobra, dobra, ale nie tylko ją zamurowała, mnie również! Byłam w takim szoku, że w końcu widzę Igę uśmiechniętą! Musiałam zapytać:
-  Iga, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz, masz może gorączkę? Nie dowierzałam, że zobaczyłam moją siostrę uśmiechniętą.
-  Wszystko ok. Przypomniałam sobie tylko, jak zbudowałam identyczną pułapkę pierwszy raz z mamą - szepnęła znów smutna Iga.
-  I jak, udało wam się wtedy złapać św. Mikołaja? - zapytałam zaciekawiona.
-  Niestety …    - powiedziała Iga.
      Widać było, że jest jej smutno, dlatego w tym roku na pewno go zobaczymy, zrobię to dla NIEJ i dla MAMY. Chwilę jeszcze rozmawiałyśmy, do czasu kiedy usłyszałyśmy, że dzwonki zaczęły dzwonić. Nie bałam się, że tata się obudzi, ponieważ on ma sen jak wielki niedźwiedź brunatny. Bardziej bałam się o nas! Szybko pobiegłyśmy do schowka na stare rzeczy, zostawiłyśmyśmy lekko uchylone drzwi, przez które było widać centralnie kominek.Okazuje się, że był to bardzo dobry pomysł…
-  Maja! Czy to, to, to on? - szepnęła przestraszona Iga.
-  Jeśli chodzi ci o św. Mikołaja z długą białą brodą i wielkim czerwonym brzuchem, TO TAK! - odszeptałam jej.
-  TO PRZECIEŻ NIEMOŻLIWE!!! - krzyknęła Iga.
-    Owszem możliwe, HO, HO ,HO - powiedział św. Mikołaj.
    W tym momencie wiedziałam że to musi być on, więc wyszłam ze schowka prosto przed kominek. TAK, to był on, miał przy sobie wielki wór prezentów!! Zawsze zastanawiałam się, jak one wszystkie się tam mieszczą, skoro dzieci na świecie jest po kilka milionów. Nie musiałam się nawet o to pytać, ponieważ Mikołaj sam nam wszystko opowiedział.
-  Słuchajcie dziewczynki, nie musicie się mnie bać, mówię to bardziej do ciebie, Iga! - powiedział św.Mikołaj.
-  Ja się ciebie wcale nie boję - odpowiedziała Iga.
-  Cieszę się , ale jest sprawa …,  potrzebuje waszej pomocy!
Zagapiłem się i myślałem, że mam jeszcze dużo czasu, ale się przeliczyłem i nie dam rady do świtu rozwieźć wszystkich prezentów - powiedział zakłopotany Mikołaj.
- Tak, tak, tak, pomożemy ci rozwieźć prezenty. - wykrzyczałam szczęśliwa.
-  Tak? To w drogę, będę czekał przed domem, HO, HO, HO - oznajmił szczęśliwy Mikołaj.
      Tak jak św. Mikołaj nam powiedział, spakowaliśmy najważnie rzeczy i od razu ruszyliśmy w podróż. Najpierw oczywiście obdarzyliśmy nasz kraj, czyli Polskę. Później Chiny, następnie Hiszpanie i tak dalej bym mogła mówić, ale jest za dużo krajów, ha ha. Niestety, przy lądowaniu w Francji, wóz Mikołaja się zepsuł. Wtedy byłam tak zestresowana, że nie mogłam się ruszać.
- Iga, czy już nigdy nie wrócimy do domu? - powiedziałam.
- Maja spokojnie, Mikołaj coś wymyśli. Prawda? - zapytała zmartwiona Iga
- Tak, tak, raczej - powiedział św. Mikołaj.
-  Jak to raczej!? - krzyknęłam zdenerwowana.
-  A co z prezentami? - szepnęła po cichu Iga.
-  Moja droga, w Świętach Bożego Narodzenia, nie chodzi wyłącznie o prezenty,chodzi o coś więcej, o czas spędzony z rodziną. - powiedział szczęśliwy Mikołaj.
     W tamtym momencie uświadomił nam, że musimy doceniać bliskich bardziej niż jakiekolwiek prezenty. A o powrót do domu nie musieliśmy się martwić, Mikołaj w swojej kurtce miał kulę. Tylko, że to nie była jakaś zwykła kula. To ona nas przeniosła z powrotem do domu. Ewidentnie ta przygoda i uśmiech na twarzy Igi był najlepszym prezentem, jaki mogłam sobie wymarzyć.