Mikołaj
Bednarski
,,Święta jak dawniej’’
To już czwarte
święta Bożego Narodzenia, kiedy nie ma z nami babci. Od tego
czasu święta nie kojarzą się mi już z choinką, domem pełnym
gości, mnóstwem prezentów, gwarem, a ze smutną mamą i dziadkiem
siedzącym cichutko w fotelu.
Spojrzałem na prezenty pod choinką, było ich dużo, jak co roku.
Mama krzątała się po kuchni, przygotowując ostatnie potrawy do
kolacji. Nagle powiedziała:
- Idź, zobacz, co robi dziadek. Niech pomału
szykuje się do kolacji.
- Dobrze - odpowiedziałem.
- Dziadku, wstawaj. Mama cię woła.
- No i co! - odpowiedział dziadek.
Chociaż od śmierci babci minęło już troszkę czasu, on wciąż był
smutny i przygnębiony. Dziadkowi wciąż trudno było odnaleźć się
w świecie bez babci, z którą żył ponad 40 lat. Czasami trudno
było do niego dotrzeć, ponieważ zamknął się w sobie.
- Dziadku, mi też jej bardzo brakuje, ale
muszę sobie z tym radzić - powiedziałem.
- Wiem, wnuczku… - odpowiedział.
- Więc ta Wigilia będzie taka sama jak inne -
mruknąłem pod nosem.
Wróciłem do domu i powiedziałem mamie, że dziadek nie jest w
nastroju, aby przyjść do nas na Wigilię. Mama spojrzała się na
mnie i zapytała:
- A więc dziadek znowu jest smutny?
- Na to wygląda - westchnąłem.
Mama odwróciła się i dalej zaczęła coś przygotowywać do kolacji.
Po pewnym czasie zaczęli zjeżdżać się goście.
Zrobiło się głośno. Rzuciłem okiem na stół, który prezentował
się pięknie, porcelana lśniła w blasku świec, a w domu unosił
się zapach choinki. Zrobiło mi się smutno na duszy pomimo
radosnego, świątecznego nastroju panującego w domu. Zadzwonił
dzwonek i pobiegłem do drzwi. Był to dziadek.
- A więc jednak przyszedłeś - powiedziałem.
- Przemyślałem to, co mówiłeś i postanowiłem
wziąć się w garść. Minęły już cztery lata od śmierci babci i
chyba nadszedł już czas, aby wrócić wreszcie do życia. Babcia by
tego chciała.
- Dziadku, ona zawsze będzie z nami w
naszych sercach - odparłem, ściskając jego dłoń. Życie płynie
dalej, czas zakończyć żałobę i znowu zacząć się śmiać -
popatrzyłem na niego z radością.
- Chodź, wszyscy na ciebie czekają -
powiedziałem.
Weszliśmy do pokoju, na twarzach gości pojawił się uśmiech i
szczęście, że dziadek przyszedł na Wigilię. Podzieliliśmy się
opłatkiem i zasiedliśmy do kolacji. Było jak kiedyś: hałas,
gwar, szczęście na twarzach najbliższy. Widziałem uśmiech mamy,
taty i dziadka, ich błyszczące z radości oczy - zupełnie jak
kiedyś, gdy żyła jeszcze babcia. Zrozumiałem wtedy, że był to
najpiękniejszy Gwiazdkowy prezent dla wszystkich. W święta nie
liczą się prezenty, lecz czas spędzony z najbliższymi, ponieważ
nikt z nas nie wie, ile jeszcze nam go zostało.