Oliwier Mróz
„Święta inne niż wszystkie”
Rano obudziłem się jak zwykle o godzinie 7:30 i już chciałem
wstawać, jednak brat zatrzymał mnie i powiedział:
- Oliwier, przecież dzisiaj jest Wigilia i możemy dłużej
poleniuchować w łóżkach!
Leżąc tak, układałem sobie w myślach plan dnia i już wtedy
wiedziałem, że Wigilia w tym roku będzie inna niż wszystkie.
Ubrałem się i poszedłem do kuchni, aby zjeść śniadanie. Mama już
tam była i przygotowywała potrawy na kolację wigilijną. Razem z
siostrą i bratem postanowiliśmy ubrać choinkę. Co roku dziadek
wygłupiał się z nami i było dużo śmiechu podczas strojenia
świątecznego drzewka. Jednak teraz tego nie było, gdyż dziadka
też nie było…Dziadek zmarł w zeszłym roku i bardzo nam go
brakuje. Został tylko w naszych myślach i sercach, gdyż bardzo
go kochaliśmy. Kiedy mama przygotowała już wszystko i drzewko
również było ozdobione, powiedziała:
- Dzieci, możemy już jechać do dziadka na cmentarz, aby zapalić
mu znicz - wszyscy ruszyliśmy w kierunku drzwi.
Kiedy zajechaliśmy, podszedłem do pomnika i położyłem rękę na
grobie. Był zimny jak lód, a po moim policzku popłynęła łza.
- Tęsknię za tobą, dziadku - powiedziałem cichutko i szybko
wytarłem polik, aby nikt nie zobaczył, że płaczę.
Po powrocie do domu zabraliśmy się za przygotowywanie stołu
wigilijnego i obowiązkowo włożyliśmy sianko pod obrus. Siostra
wypatrywała pierwszej gwiazdki na niebie, a ja ćwiczyłem sobie
jeszcze kolędę na flecie, którą miałem zagrać po świątecznej
kolacji. W końcu siostra zawołała:
- Zobaczcie! Pierwsza gwiazdka już jest!
- Super! - krzyknęliśmy z bratem.
Wszyscy stanęliśmy obok choinki, aby podzielić się opłatkiem i
rozpocząć Wigilię. Jednak wszystko było inaczej. Nie było
dziadka ani cioci, ani wujka, ani kuzynów. Wszystko było nie tak
jak powinno, gdyż dodatkowo koronawirus pokrzyżował plany i nie
można się spotykać w tak licznym gronie, jak to było co roku.
Spojrzałem na wszystkich myśląc, że te święta będą naprawdę
bardzo smutne. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedłem z
tatą otworzyć, myśląc, że to jakiś podróżny, który szuka
schronienia i chce się ogrzać, a tam stał nikt inny jak Święty
Mikołaj.
- Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? - zapytał Mikołaj.
Tata bez wahania odpowiedział:
- Tak, Święty Mikołaju, muszę przyznać, że w tym roku nasze
dzieci były wyjątkowo grzeczne i zasłużyły na wspaniałe
prezenty.
Tata zaprosił Mikołaja do pokoju. Siostra zaczęła piszczeć z
radości i podskakiwać jak mała piłeczka. Dzięki niemu chociaż na
chwilę mogliśmy zapomnieć o “inności” tych świąt. Otrzymaliśmy
prezenty, o jakich marzyliśmy i bardzo się z tego powodu
cieszyliśmy.
Święta w tym roku sprawiły, że inaczej spojrzałem na życie i
otaczający mnie świat. Chciałbym jednak, aby kolejne święta były
już normalne. Wiem, że dziadka z nami już nie będzie, ale
spotkanie z rodziną w ten wyjątkowy wieczór ma w sobie ogromną
moc. Rodzina jest dla nas najważniejsza i przypominamy sobie o
tym dopiero, gdy jej zabraknie. Szanujmy nasze rodziny, bo
rodzina to najpiękniejszy prezent, jaki można sobie wymarzyć i
dostać.