Święta to magiczny czas. Z
samego rana w moim domu panował niezły chaos, wręcz armagedon.
Mama toczyła bitwę w kuchni, aby wszystkie dania, które
zagoszczą na wigilijnym stole, smakowały rewelacyjnie. Nie chcąc
jej przeszkadzać, wraz z tatą zacząłem stroić wielką choinkę.
Zajęło nam to trochę czasu.
- Wyszło nam świetnie - powiedziałem.
- Zgodzę się z tobą. W tym roku się postaraliśmy -
odpowiedział tata.
Na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka. W moim domu to znak, aby
rozpocząć wieczerzę. Wszyscy goście stanęli przy wigilijnym
stole, a ja czytałem Biblię i później podzieliliśmy się
opłatkiem. Zasiedliśmy do obficie zastawionego stołu. Wszystkim
towarzyszyły wielkie emocje. W pędzącym świecie mamy coraz mniej
czasu, aby spędzać go razem ze sobą i cieszyć się z tego, co
najważniejsze. Po spróbowaniu wszystkiego, co znajdowało się na
stole, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wszyscy byliśmy pewni, że
to spóźniony wujek Marian. Mama podeszła do drzwi, po chwili
powiedziała:
- Mikołaj, to ktoś do ciebie.
- Do mnie? - zapytałem.
Zdziwiony poszedłem do pokoju i zobaczyłem Gwiazdora. Choć nie
wierzę już w Świętego Mikołaja, bardzo ucieszył mnie jego widok.
Udawałem, że nie wiem, kto to jest - ze względu na mojego
pięcioletniego kuzyna Michała, który nadal wierzy w Świętego
Mikołaja. Po chwili Gwiazdor zapytał:
- Czy są tu grzeczne dzieci?
- Oczywiście, że tak - odpowiedziałem.
- Podejdźcie do mnie, mam dla was wspaniałe prezenty. Na
pewno wam się spodobają.
Pierwszy prezent dostał Michał. Znajdował się tam wielki traktor
sterowany na pilota. Michał był wniebowzięty, o takim prezencie
marzył. Gdy Święty Mikołaj rozdał wszystkie prezenty, zrobiło mi
się przykro, że nie ma nic dla mnie. Po chwili Gwiazdor
powiedział:
- Jednak został jeszcze jeden wyjątkowy prezent, chyba
jest on dla Mikołaja.
Gwiazdor podszedł do mnie i wręczył mi pudełko, w którym coś
piszczało.
- Czy to jest to, o co prosiłem cię w liście? - zapytałem.
- Oczywiście, że tak.
W moim pudełku znajdował się malutki piesek
rasy beagle, o którym zawsze marzyłem.
- Spełniłeś moje największe marzenie, dziękuję! -
powiedziałem.
Od razu pobiegłem z pieskiem do pokoju pochwalić się otrzymanym
prezentem. Wiem, że nie daje się zwierząt w prezencie, ale ja
będę najlepszym „panem”, jakiego można sobie wyobrazić.
Nazwałem ją Bella i bawiliśmy się razem przez kilka godzin
bez przerwy. Nigdy nie zapomnę tego wspaniałego dnia. Bella jest
ze mną do dnia dzisiejszego i jest moim najwierniejszym
przyjacielem. To mój największy skarb.