Martyna Najdowska
„Białe marzenia”
Pewnego dnia bardzo źle
się czułam. I do tego bardzo byłam smutna, ponieważ zbliżały się
święta.
Kiedy tak
leżałam, przyjechała moja babcia, niesamowicie się ucieszyłam.
W pewnym momencie zawołała mnie mama:
- Marysiu, szybko chodź, mamy następnych gości!
Zbiegłam po schodach jak najszybciej
mogłam.
- O, cześć ciociu! Nie spodziewałam się ciebie.
- No tak, przyjechałam po trzech latach pobytu w Anglii. Do tego
mam dla ciebie upominek.
- Nie trzeba było.
Pomimo tego, że się źle czułam, postanowiłam dotrzymać jej
towarzystwa. W końcu to była moja matka chrzestna i naprawdę się
za nią stęskniłam.
Po godzinie już naprawdę zaczęłam
źle się czuć.
- Co się dzieje Marysiu? - zapytała mama.
- Nie wiem - odpowiedziałam.
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać.
- Co ci jest? - zapytał tata.
Odwróciłam się i zobaczyłam tatę z choinką.
- O, jaka piękna! Trzeba by było ją udekorować.
- No tak! Więc wstawaj i ubieraj się.
- A mamy bombki?
- Chyba nie…
Zaśmiałam się na cały dom.
- Czemu tak się śmiejesz? - zapytała ze zdziwieniem mama.
- Nie mamy bombek!
- I z tego powodu tak się śmiejesz?
- No tak.
Po minie mamy było widać, że nie jest zadowolona. W tym czasie
odezwał się tata.
- Widzę, że już lepiej się czujesz.
- No tak.
- Jakim cudem?
- No nie wiem. To chyba nadchodzące święta mnie uzdrowiły.
Następnego
ranka uświadomiłam sobie, że to już Wigilia. Pobiegłam do pokoju
rodziców.
- Mamo? - zawołałam. Nie było ich nigdzie.
Kiedy zeszłam na parter, zobaczyłam pięknie ustrojone
drzewko. Jednak znalazły się bombki i inne piękne ozdoby. Babcia
wyczarowała te cuda.
- Ojej! Jak pięknie! – zawołałam z zachwytem.
Ubrałam się i szybko pobiegłam do babci. Kiedy wyszłam na dwór,
mój nastrój świąteczny minął. Myślałam, że będzie biało i
magicznie, lecz zamiast pięknego, puszystego śniegu było
straszne błoto.
- Dlaczego jesteś taka smutna? - zapytała
babcia.
- Babciu kochana, tak bardzo cieszyłam się na te święta. Jest
ciocia, mamy ustrojoną, piękną, pachnącą choinkę, będziemy
wszyscy razem przy jednym, wspólnym stole. Ale marzyłam jeszcze
o śniegu! Jak tu się cieszyć, kiedy nie ma śniegu, tylko czarne
błocisko?
-Nie trać nadziei moje dziecko, pamiętaj, że dzisiaj jest
magiczny wieczór. Jeszcze wszystko może się zdarzyć.
Kiedy zjadłam i wyszłam od babuni, udałam się do domu.
Moja mam była już w domu i zaczynała piec pierniczki.
- Gdzie byłaś? Chcesz coś do jedzenia?
- Nie, dziękuję, jadłam u babci.
- Dobrze.
Zaczęłyśmy przygotowywać potrawy na stół. Wszyscy się zeszli,
chciałyśmy już z kuzynką odpakować prezenty od rodziny i
Gwiazdora.
- Ojejciu, jak super! - wykrzyczała kuzynka, patrząc przez okno.
Szybko
podbiegłam do okna z całą rodziną. Okazało się, że zaczął padać
śnieg.
- I co ja mówiłam! - powiedziała babcia.
- Jesteś niesamowita. – uśmiechnęłam się do babci i przytuliłam
się do niej.
Zasiedliśmy do wigilijnego
stołu i wszystko skończyło szczęśliwie.