“Wigilia Krajeńskich”
Była godzina 18:00. Rodzina Krajeńskich zobaczyła pierwszą gwiazdę na
niebie. Zasiedli przy stole i zaczęli jeść. Nagle mały Janusz zjadł
karpia i zakrztusił się ością. Na szczę-ście nic się nie stało, bo wuj
Jarosław klepnął go w plecy i ość wypadła. Wszystko się zakończyło
dobrze. Po kolacji dzieci znalazły piękne prezenty pod choinką.
- Janusz, dostałeś piękne Lamborghini! - krzyknęła Maria.
- To nie Lamborghini, tylko Ferrari! - odpowiedział chłopiec.
- O, ja mam trampolinę! - zawołała Maja.
- Jak to masz trampolinę, w tym małym pudełku? - krzyczały dzieci!
- Ale taką dla lali Haliny!
- Aaaaaaa - krzyknęli chórem.
Po rozpakowaniu prezentów dzieci zaśpiewały kolędy.
„Cicha noc, święta noc…” - śpiewał Janusz
„Przybieżeli do Betlejem pasterze…” - śpiewała Halina.
Nagle dzieci wpadły na pomysł, że znajdą dom świętego Mikołaja. Ubrały
się w ciepłe ubranka i pobiegły na pociąg. Rodzice nie martwili się o
nie, ponieważ dzieci miały 5 lat, więc jak będzie im zimno, wrócą w
sekundę.
- Dobra, kupuj bilet - krzyknęła Zofia.
- Nie mam pieniędzy! - odpowiedział Janusz.
- To na gapę jedźmy. - powiedziała Halina.
Dzieci pojechały na gapę. Gdy dojechały na biegun północny, znalazły
mały domek.
- Tu tu jest chata świętego! - krzyknął Janusz.
- To wchodzimy - odpowiedziała Zosia.
Drzwi otworzyły się i tam na fotelu siedział…
Siedział Święty Mikołaj.
- Hoł, Hoł witajcie! - krzyknął Mikołaj.
- Witaj! - krzyknęły dzieci.
Dzieci spotkały świętego Mikołaja pierwszy raz. Były bardzo
zaskoczone. Mikołaj zrobił im ciepłe napoje. Dzieci wypiły ciepłą
czekoladę.
- Jak wam minęły święta? - zapytał Mikołaj.
- Bardzo dobrze! – wszyscy powiedzieli chórkiem.
- I jeszcze dziękujemy za piękne prezenty.
- Nie ma za co. Wiedziałem, że się ucieszycie.
Mikołaj rozmawiał tam z dziećmi dobre trzydzieści minut. Potem pokazał
im swoją chatę i renifery.
- Chcecie zobaczyć magię świąt? - zapytał święty.
- Tak! - krzyknęła Cirzpisława.
Nagle Mikołaj dał reniferowi opłatek, a renifer powiedział:
- Witajcie, ludzie!
- Ha ha ha ha - śmiały się dzieci i Mikołaj.
-Bryyy… - zimno tu - powiedziała Zosia.
- No tak, w końcu tu biegun północny - odpowiedział Mikołaj
O nie, szybko, jest 19:59, a o 20 jest msza! - powiedział Janusz.
I nagle Mikołaj pstryknął, a dzieci znalazły się na mszy.
Dzieci wróciły do domu i pobawiły się prezentami.