Pewnego słonecznego dnia z przyjaciółmi jeździliśmy rowerami po
Mroczy. Było bardzo gorąco, więc cały czas szukaliśmy cienia.
Natrafiliśmy na jakieś pola i przez nie jechaliśmy, aż natrafiliśmy
na coś, co z daleka wyglądało jak cmentarz.
Podjechaliśmy bliżej. Byliśmy już
trzydzieści metrów od celu i okazało sie, że to jest jakieś stare
miasto. Stwierdziliśmy, że tam pojedziemy, pomimo tego że Filip się
bardzo bał. Weszliśmy na teren tego miasta. Było tam bardzo dużo
starych, zdewastowanych budynków i wyburzonych wieżowców. Weszliśmy
do jednego z pomieszczeń, spojrzeliśmy w lustro.
Zobaczyliśmy za sobą szybko
przebiegającą postać w kapturze. Bardzo się wystraszyliśmy, dlatego
szybko uciekliśmy z pomieszczenia. Oddaliliśmy się z tego miejsca.
Jechaliśmy rowerami chyba kilometr przez pole, a ta postać w
kapturze dalej za nami biegła. W końcu dotarliśmy do Mroczy,
zgubiliśmy tę postać i udaliśmy się do domu. Następnego dnia w
szkole nasz kolega powiedział nam, że to on nas gonił. Chciał się z
nami przywitać, a kaptur miał z powodu deszczu. Przygoda ta długo
zostanie w naszej pamięci.