Kinga
Marach
„PIES - najlepszy przyjaciel człowieka”
Pewnego słonecznego ranka, w małym domku
położonym daleko od miast, na tarasie siedział pewien mężczyzna.
Miał na imię Marcin. Mieszkał sam od kilku lat. Jego przeszłość...
nie jest za ciekawa. Jego biologiczny ojciec, Stanisław, zmarł w
wypadku samochodowym, a matka? Ich relacja jest... skomplikowana.
Nie można zapomnieć o jego siostrze. Mieszka w Londynie wraz z
narzeczonym. Spełnia marzenia, dużo podróżuje. Marcin ma przyjaciela
Wacława, syna bogatych rodziców posiadających własną firmę. Można
powiedzieć, że jest odizolowany od świata. Pracuje w weekendy. Jego
praca polega na pisaniu książek. Potrafi sam o siebie dbać. Sam
gotuje, pierze, szybko się uczy. Niedaleko jego domu jest małe
jezioro, a obok stara, zardzewiała ławka, na której bardzo lubi
spędzać czas.
Podczas dzisiejszego spaceru usłyszał skomlenie. Szedł w kierunku, z
którego dobiegały odgłosy. Rozglądał się, ale nic nie widział,
dopóki czarny worek się nie poruszył. Ostrożnie go otworzył. Ze
środka wyszedł szczeniak. Było to dziwne, bo w okolicy nikt nie
mieszka. Piesek nie posiadał obroży.
- I co ja mam z tobą zrobić ? - zapytał Marcin.
- Pewnie i tak mnie nie rozumiesz- zaśmial się.
Na co pies odpowiedział, liżąc go po twarzy.
Po przyjściu do domu, pierwsze, co zrobił, to wykąpał psiaka.
- Pewnie jesteś głodny ? Nie mam jedzenia dla psów, dlatego
musi ci wystarczyć to, co ja ugotuję - powiedział Marcin.
- Masz imię? Bella? Nie? To może.... Roki? Teddy? Toffik? Też nie? A
Fafik?
Na co pies podniósł łeb do góry i zaczął szczekać.
- Fafik. Ja jestem Marcin, musisz wiedzieć, że obowiązują tu
pewne zasady. Gdy nie będziesz ich przestrzegać, to się nie
dogadamy...
I tak zaczęła się przygoda Marcina i Fafika. Oczywiście pies
na początku łamał pewne zasady, ale z czasem nauczył się ich
przestrzegać. Żyło im się bardzo dobrze. Razem jeździli na zakupy do
najbliższego kiosku. Pewnego razu koło ich domu przybłąkał się
pewien kot. Kotka przychodziła każdego ranka, zawsze o tej samej
porze. Miała obrożę, jednak widać było, że została porzucona. Obroża
była już tak zardzewiała, że nie można było przeczytać, co na niej
jest napisane.
Dostała imię Avia. Była miła tylko wtedy, gdy dostała jedzenie.
Potrafiła użyć swoich pazurów, ale to nie przeszkadzało. Tego
wieczoru wpadł do nich Wacław. Fafik bardzo go polubił. Widać to
było w jego oczach, kiedy gryzł mu nowe buty. Tak okazywał
miłość.
Mijały lata w odludnym domku, o którym wiedzieli tylko Marcin,
Wacław, Fafik, nie zapominajmy o Avii. Razem spali, razem siedzieli
na zardzewiałej ławce, razem oglądali wschód słońca, razem się
starzeli. Pod koniec dnia zadzwoniła do Marcina matka. Miała
długi i prosiła o pomoc. Jednak mężczyzna nie miał pieniędzy, bo sam
nie zarabiał dużo. A siostra? Też dużo nie zarabiała, ale każdy
grosz się liczył. Mimo że Marcin nie miał za dobrych relacji z mamą,
to rozumiał ją. Oboje tęsknili za Stanisławem. Jedynym wyjściem był
Wacław. Odziedziczył firmę po rodzicach, dla niego to parę groszy a
dla mamy Marcina to ostatnia deska ratunku. Mieli umówione spotkanie
na rano. Z samego rana Wacław przyjechał z pieniędzmi. Dla Marcina
było to niewyobrażalnie dużo.
- Naprawdę dziękuję Ci, że chcesz mi pomóc - powiedział
Marcin.
- Oczywiście pomogę, ale w zamian chcę tego psa -
odrzekł Wacław.
- Nie rozumiem, po co ci taki pies? Wiesz, że mam tylko
jego... Masz tyle pieniędzy, dlaczego nie kupisz sobie rasowego?
- Miałem czas poznać Fikę, to naprawdę bardzo fajny pies. U
mnie będzie mu lepiej. Dostanie wszystko. W tej ruderze się męczy.
W tej chwili świat Marcina się zawalił. To była najtrudniejsza
decyzja w jego życiu.... Gdyby nie ten pies, jego życie nadal byłoby
nudne... Ostatni raz spojrzał mu w oczy i powiedział:
- Fika... zrozum, moja mama potrzebuje tych pieniędzy...
Kocham cię, nigdy cię nie zapomnę...
Pies uronił łzę, po czym polizał go po twarzy, tak jak to zrobił
kilka lat temu...
Kilka tygodni później matka Marcina spłaciła długi. Co on miał z
tego? Oprócz tego, że znów był sam?
U Wacława i Fiki nie było za ciekawie. Fika dotąd tak się nie
zachowywała.... Wydawało się, że trochę przytyła na brzuchu. Nic nie
robiła. Szybko znudziła się Wacławowi. Ale zamiast oddać ją
Marcinowi, wieczorem wywiózł ją do lasu i przywiązał do drzewa. Fika
była bardzo przestraszona... nie wiedziała, co się dzieje. Siedziała
przywiązana do drzewa przez 9 tygodni.... Żywiła się tylko uschniętą
trawą i wodą deszczową... Z każdym dniem była coraz słabsza i chudła
w bardzo szybkim czasie. Nadszedł dzień porodu... Fika czuła, że to
ten dzień... Po paru godzinach urodziła 4 piękne szczeniaczki....
Była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Okryła je swoim ciałem i przytuliła
do snu. Z każdym dniem stan Fiki był coraz bardziej krytyczny.
Jednak mimo to walczyła z mrozem dla swoich dzieci. Pewnego dnia nie
wytrzymała.... wtuliła się w szczeniaki... pożegnała się.... po paru
minutach serce suczki przestało bić.
Martwą suczkę ze szczeniakami znalazł myśliwy. To się działo
niedaleko domu Marcina. Myśliwy wywiesił kartkę ze zdjęciem.
Marcinowi w drodze do kiosku w oczy rzuciło się ogłoszenie związane
z Fiką. Nie mógł w to uwierzyć... Łzy spływały mu po polikach.
Odebrał szczeniaki od myśliwego. Zawiózł je do swojego domu. Nadał
im imiona: Rico, Misza, Sonia i Fafik. To była pora, gdy kotka
zawsze przychodziła. Tym razem jej nie było... To był jej czas...
Jedno życie się rozpoczyna, a drugie kończy. Przytulił szczeniaki.
Spojrzał w niebo i powiedział :
- Fika... przepraszam... Obiecuję, że zaopiekuję się twoimi
szczeniętami. Avia, mimo twojego mrocznego charakteru, naprawdę
jesteś kochaną kotką... Kocham was.
Wniosek nasuwa się sam. Pies to
najlepszy przyjaciel człowieka. Piękne jest, jak jeden czwo-ronożny
przyjaciel może odmienić nasze życie lub uczynić je piękniejszym.