Razem z moimi rodzicami jutro
mieliśmy lecieć do USA. Z samego rana zaczęłam się pakować. Zabrałam
tylko najpotrzebniejsze rzeczy. W moim przypadku to prostownica,
lokówka i suszarka. Naszego psa zostawiliśmy u cioci, by się nim
zajęła w czasie, gdy nas nie będzie. Ciocia nas też zawiozła na
lotnisko. Przez korki mieliśmy małe opóźnienie, na szczęście samolot
jeszcze nie odleciał.
Na lotnisku małe zamieszanie. Wsiadaliśmy ostatni. Niestety, nie było
już potrójnych miejsc, więc musiałam usiąść gdzieś indziej. Mama z
tatą usiedli razem. Usiadłam obok jakiejś pani, wydawała się miła.
Przez pierwsze kilka minut panowała niezręczna cisza. Później ona się
odezwała. Pytała, jakie mam marzenia i co najbardziej lubię robić.
Wydawało mi się, że skądś ją znam.
W pewnej chwili nastąpiły małe turbulencje, przez co nie mogliśmy
wylądować. Zrobił się chaos i straszne zamieszanie. Bałam się, że nie
dotrzemy do USA na czas. Pani siedząca obok zaczęła mnie pocieszać.
Dodawała mi otuchy i trzymała mnie za ręce. Poprosiła, abym pomyślała
o czymś przyjemnym. Powiedziałam jej, że mam marzenie, które raczej
się nie spełni. W moim przypadku jest to teledysk z gwiazdą.
Gdy sytuacja się uspokoiła, pilot oznajmił, że w spokoju
dotrzemy do USA. Tajemnicza pani dała mi łańcuszek, mówiąc, że gdy
tylko zdarzy mi się coś przykrego, ten wisiorek doda mi otuchy i że
mam wierzyć, że moje marzenie na pewno się kiedyś spełni. Wychodząc z
samolotu, dowiedziałam się, że ta pani jest nową gwiazdą USA. Po
przyjściu do hotelu, włączyłam telewizor. Ku zaskoczeniu zobaczyłam
koncert mojej znajomej z samolotu. Powiedziała, że dedykuje mi tę
piosenkę. Dodała, że chce spełnić moje marzenie, żebym nagrała z nią
teledysk. Gdy się z nią spotkałam, podziękowałam z całego serca.
Radość, którą
przeżyłam, towarzyszyć mi będzie do końca życia. Marzenia warto
mieć, chociaż po to, żeby nadać sens życiu. Ale marzenia same się nie
spełniają. Trzeba im w tym pomóc i nieźle się postarać. To trudne, ale
mimo wszystko możliwe. Marzenia to coś, o co naprawdę warto walczyć.